– Ten akt wandalizmu jest wynikiem konfliktu w kaliskim schronisku dla zwierząt – twierdzi jedna z udzielających się tam wolontariuszek, w której samochodzie przebito opony, a karoserię opatrzono obraźliwym napisem „lesba”. Pracownicy schroniska, których oskarża wolontariuszka odpierają zarzuty i jednocześnie proszą o interwencję, ponieważ ich zdaniem to ona wykracza poza swoje kompetencje, szkaluje pracowników i podburza przeciwko nim pozostałych wolontariuszy.

Wolontariuszka, z która nasza redakcja rozmawiała przed weekendem, dziś prosi o zachowanie anonimowości, bo jak twierdzi obawia się o swoje zdrowie i życie. W miniona niedzielę nieznani sprawcy zniszczyli jej bowiem zaparkowane na Dobrzecu auto, malując z trzech stron farbą w spray’u napis „lesba”. Wcześniej ktoś przebił w samochodzie opony.

W niedzielę takim napisem auto wolontariuszki opatrzone zostało z trzech stron

Kobieta zgłosiła sprawę policji i nie ma wątpliwości, że należy ją łączyć z konfliktem pomiędzy wolontariuszami a pracownikami kaliskiego schroniska. – Ja od czterech lat nagłaśniałam, to co się tam działo. To, że psy latami nie wychodziły z boksów, to że nie podawano im lekarstw i zaniedbywano. To się nie spodobało pracownikom schroniska – mówi poszkodowana.

Pracownicy schroniska odpierają zarzuty. – Byłoby szaleństwem najpierw prosić waszą rdakcje o interwencję, a później niszczyć komuś samochód – dowodzi Anna Małecka, kierownik Schroniska dla bezdomnych zwierząt w Kaliszu. Dodaje, że pracownicy oczekują na wyjaśnienia policji, ale nie ukrywają, że konflikt przybiera na sile. Dlatego schronisko rozwiązało z wolontariuszką umowę.  – Jej zachowanie polegało na szykanowaniu pracowników, obraźliwych odzywkach. Z jej powodu i z powodu tego konfliktu cały czas następuje zmiana na stanowisku prezesa Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami w Kaliszu – mówi Anna Małecka. – Pani (tu pada nazwisko wolontariuszki – red.) niejednokrotnie robiła mi kontrole, sprawdzała co i jak, i już były zastrzeżenia co do mojej pracy. Ponadto kiedyś powiedziała mi, że my jesteśmy tutaj od sprzątania kup. Owszem jesteśmy, ale też wkładamy w to swoje serce – mówi Margareta Pućka, pracownica kaliskiego schroniska.

Pracownicy schroniska wystosowali pismo do prezydenta Kalisza z prośbą o interwencję, w którym oskarżają wolontariuszy o patologiczną sytuację w placówce. W mailu do naszej redakcji zagrozili pikietą, a nawet jak piszą, rozważali zwolnienie się z pracy. – Oświadczam i jestem wyrazicielem wszystkich wolontariuszy, że sytuacja ta nie jest wynikiem działalności wolontariuszy, lecz licznych uchybień i nieścisłości w dokumentacji kaliskiego TOZ-u, wszędobylskiego bałaganu i nieprawidłowości w finansach – odpiera Jolanta Jakubowska, przedstawicielka wolontariuszy.

2015-05-18 ok24.tv za faktykaliskie.pl