– Po co Panu ten start w wyborach? Ma Pan solidny, jak mawiali nasi dziadkowie „porządny zawód”, prowadzi własną kancelarię, ma szanse na etat sędziego, na dodatek ma Pan trzy córki w wieku szkolnym i wczesnoszkolnym.
Damian Grzeszczyk: To odpowiem pytaniem. Dla kogo jest samorząd? Samorząd to współpraca, dobrze jeśli są w nim ludzie, którzy znają się na gospodarce komunalnej, zasadach jej działania, znają prawo, którego znajomość jest w samorządzie kluczowa! Jako prawnik jestem niezwykle wyczulony na problemy samotnych matek, które jak o jałmużnę muszą walczyć o zasądzone im alimenty. Pamiętam jak moja mama, która mnie wychowywała samotnie, a po jej śmierci moi dziadkowie, otrzymywali niskie alimenty. Widziałem, jak ich to upokarza. Dlatego widzę potrzebę stworzenia w Ostrowie takiego punktu pomocy dla kobiet, bo prawo zwykle stoi po ich stronie, ale stoi nieskutecznie. Tu znalazłyby fachową pomoc prawną, merytoryczną, jeśli trzeba także wsparcie psychologiczne. Ale coraz częściej takiej pomocy potrzebują także osoby starsze. Widzę problemy naszego Miasta i wiem, że mogę je rozwiązać. Dlatego zdecydowałem się na start w wyborach prezydenckich. Jestem przekonany, że nasze Miasto zasługuje na zmianę.
– Otwarcie Pan mówi o swoim – niełatwym – dzieciństwie. Zwykle osoby na stanowiskach ukrywają takie fakty. Wydają im się niewygodne, może nawet wstydzą się swej przeszłości.
DG: Ale takie było moje dzieciństwo, ono mnie ukształtowało, dało mi odwagę, siłę i wiarę w to, że chcieć to móc. Było może trudniejsze niż wielu moich rówieśników. Byłem jedynakiem, mama zmarła na raka gdy miałem 8 lat, wychowywała mnie samotnie. Po jej śmierci wychowywali mnie dziadkowie. Dwoili się i troili, by zastąpić mi rodziców. Dziadek zaszczepił we mnie kult pracy, że wszystko co w życiu dostanę musi z niej wynikać, a babcia – taką wrażliwość na krzywdę słabszych. Przez lata pracowała w Domu Pomocy Społecznej – tym przy ul. Partyzanckiej. Ukończyłem I liceum, potem studia prawnicze, skończyłem aplikację sądową i rozpocząłem praktykę adwokacką, część studiów odbyłem w Niemczech jako stypendysta UE. Dzięki mamie i dziadkom wiem, że na wszystko trzeba w życiu samemu zapracować, a trudny start nie przekreśla szans na życiowy sukces.
– Zarzuca się Panu, że w samorządzie Pan debiutuje. Inni twierdzą, że właśnie potrzeba nam nowych twarzy i przewietrzenia w urzędach.
DG: Z samorządem, gospodarką komunalną jestem związany od wielu lat. Jeżeli chodzi o Ostrów, to reprezentuję obywateli w sporach z jednostkami samorządu, czy spółkami komunalnymi. Poza Ostrowem doradzam spółkom komunalnym, czy samorządom, ale także Skarbowi Państwa. Doświadczenie zawodowe w tej dziedzinie mam spore, ponadto kluczem jest tutaj znajomość prawa z zakresu administracji samorządowej, gospodarczej i komunalnej. Zauważam jednak pewien paradoks. Ostrowianie chcą zmian w samorządzie, chcą, by więcej młodych ludzi, nowych twarzy było w radach, by działało na rzecz rozwoju naszej małej ojczyzny, a jednocześnie przy nowym nazwisku pojawia się pytanie: kto go zna? Nikt nie rodzi się radnym, nikt nie rodzi się prezydentem. Nasze miasto zasługuje na dynamicznego, nowoczesnego prezydenta, który będzie łączył, a nie dzielił. Pierwszy sukces już mam za sobą. Połączyłem ambicje dwóch partii Platformy Obywatelskiej i .Nowoczesnej i jestem ich wspólnym kandydatem.
– Żona namawiała do startu czy raczej zniechęcała?
– DG: Tego, co powiedziała, gdy jej oświadczyłem, że startuję, nie będę cytował (śmiech), bo to niecenzuralne. Zaakceptowała to, wspiera mnie, zawsze możemy na siebie liczyć. Żona Maria jest także przedsiębiorcą, prowadzi firmę, a jest chemikiem i biotechnologiem.
– Powtarza Pan, że zawsze jest pole do kompromisu, że w zgodzie daje się zrobić dużo więcej niż w permanentnym konflikcie.
-DG: Tak, bo konflikty osłabiają. Obserwuję to na sali sądowej, gdzie coraz częściej sprawdzają się tzw. mediacje. Strony muszą usiąść naprzeciw siebie, spojrzeć sobie w oczy, zacząć rozmawiać. Każda ze stron musi trochę ustąpić, bo na tym polega kompromis. Żartuję sobie, że pierwszy samorządowy sukces już za mną – połączyłem dwie partie: PO i Nowoczesną, ale na horyzoncie pojawia się coraz więcej ludzi i środowisk, którzy chcą ze mną współpracować dla dobra Miasta. Myślę, że to początek zmiany klimatu w ostrowskim samorządzie. Warto przyglądać się powiatowi ostrowskiemu, temu, jak starosta Paweł Rajski wspólnie z radnymi pracuje dla dobra powiatu, jak wielkie, ale też odważne inwestycje starostwo realizuje. Ale starosta z radnymi rozmawia, także z tymi z opozycji, konsultuje z nimi swą wizję rozwoju, uwzględnia propozycje radnych. Prezydent Beata Klimek nie rozmawia, nie spotyka się z opozycją, ważnych tematów nie konsultuje także z mieszkańcami, nie przedstawia swej wizji rozwoju miasta, a efekty tego braku współpracy widać i słychać. To trzeba zmienić.
– Ma Pan 37 lat. Nie jest Pan zbyt młody, by objąć ster samorządu i zasiąść w fotelu prezydenta miasta?
– DG: Otóż nie. Okazuje się, że w historii Ostrowa największe zmiany i skoki w rozwoju – także gospodarczym – zachodziły wtedy, gdy Ostrowem rządzili młodzi ludzie. Mirosław Kruszyński gdy zostawał prezydentem miał 30 lat, Grzegorz Woźny 31 lat, Jerzy Świątek (pierwsza kadencja) – 36 lat, Radosław Torzyński tyle co ja – 37, Stefan Rowiński (burmistrz) i Jarosław Urbaniak – 44 lata. Wyjątkiem jest tu Jerzy Świątek (druga kadencja) i obecna prezydent Beata Klimek – objęli rządy późno, bo w wieku 53 i 52 lat. I rzeczywiście gospodarczych efektów ich rządów trudno się doszukać.
– Gospodarka jest najważniejsza?
– DG: Na co dzień mieszkańcy Ostrowa Wielkopolskiego pewnie się nad stanem gospodarki nie zastanawiają. Ale warto przypomnieć, że gwałtowny powojenny rozwój Ostrowa rozpoczął się m.in. od tego, że to burmistrz Stefan Rowiński skutecznie zabiegał o zbudowanie właśnie w Ostrowie Fabryki Wagon. Gospodarka jest nieodłącznym elementem samorządu, wpływa na przychody do budżetu, daje pracę mieszkańcom, pozwala na przyciąganie nowych mieszkańców. Gdy dobrze działa – nikt o niej nie mówi i nie pamięta – gdy szwankuje, psuje się cały system. Siłą Ostrowa Wielkopolskiego są małe i średnie firmy, często rodzinne. Ostrów Wielkopolski musi dać wyraźny sygnał biznesowi, że jest dobrym, a nawet najlepszym miejscem do lokowania inwestycji. Przedsiębiorcom tworzącym nowe miejsca pracy nie należy przeszkadzać, tylko stworzyć czytelne, uczciwe reguły. O samorządzie nie może myśleć w kategoriach 4-letnich, czyli od wyborów do wyborów. Żaden inwestor nie planuje przecież inwestycji tylko na okres kadencji. Dlatego ja mam plan rozwoju Ostrowa na lat co najmniej 10 do 2028 roku.
– Co jeszcze – Pana zdaniem – szwankuje w Ostrowie?
-DG: Przede wszystkim brak współpracy – realnej współpracy – prezydenta z radnymi, ale także z przedstawicielami osiedli, przedsiębiorcami, klubami sportowymi. Na odczepne realizuje się i traktuje problem jakości powietrza, jakim muszą oddychać ostrowianie, szczególnie jesienią i zimą. Wywieszenie plakatów z hasłem „Chcemy oddychać w Ostrowie” nie rozwiązuje żadnego problemu. Chcemy czy nie – oddychamy tym powietrzem. A ja nie chcę umierać na raka płuc, choć statystyki dla naszego regionu jeśli chodzi o umieralność na raka są przerażające. Mimo monitów radnych nie zakupiono stacji pomiarowej, która kompleksowo – na bieżąco – kontrolowałaby stan jakości powietrza. Wysyłane przez urząd smsy z informacją o takim, a nie innym powietrzu – niczego nie zmienią, uczniowie chcą czy nie, muszą iść do szkoły, a ich rodzice do pracy. Dobrą robotę za prezydenta i spółki miejskie wykonały ruchy obywatelskie. Urząd z Panią Prezydent na czele poległ na projekcie, dzięki któremu kilkaset ostrowskich rodzin mogło otrzymać dofinansowanie na poziomie 85%! na działania ekologiczne. To naprawdę jedna większych wpadek samorządowych w ostatnim czasie. W tej materii – jak dzięki zewnętrznym programom – poprawić jakość powietrza w Ostrowie przez ostatnie 4 lata jako miasto przespaliśmy.
– Nie przecenia Pan roli i wpływu środków zewnętrznych na poprawę życia mieszkańców i rozwoju miasta?
DG – To oczywiste, że taniej i szybciej buduje się z zewnętrznym dofinansowaniem. Dziś jednak nie jest problemem pozyskać dofinansowanie. Mamy takich przykładów inwestycji sporo, także w Ostrowie. Problem w tym, że często te projekty są tworzone same dla siebie, oderwane od spójnego planu, nie są „miastotwórcze”, nie generują żadnej nowej myśli, idei. A powinny rozwiązywać jakiś problem od A do Z, na lata. W tej kwestii liczę na skuteczną współpracę z powiatem i ze starostą Pawłem Rajskim. Starostwo pokazuje w ostatnich latach jak wykorzystując środki zewnętrzne „rozwiązywać” jakiś problem – budowa nowego skrzydła szpitala daje nowe szanse na nowe oddziały, nowe kontrakty z NFZ; środki unijne pozwalają na kompleksowe odnowienie pałacu w Lewkowie i całego parku; powstające Centrum Kształcenia Praktycznego w jednym miejscu ma profesjonalnie, na zawodowych maszynach, szkolić i uczniów, ale też dojrzałych pracowników, którzy chcą się przekwalifikować w zawodzie. To jest realna odpowiedź na zapotrzebowanie rynku i przedsiębiorców. W Ostrowie zaniechano budowy dróg, które umożliwiłyby szybsze przedostawanie się z osiedla w osiedle. Chcę być tym prezydentem, który połączy ulicę Kaliską z ulicą Poznańską. Jako osoba wychowana od dziecka na rodzinnej działce, nie wyobrażam sobie, by droga ta przechodziła przez ogródki działkowe przy ul. Osadniczej. Znajdziemy wspólnie inne rozwiązanie. Jest program dofinansowujący wymianę pieców w domkach jednorodzinnych i dobrze, że jest, ale przez 4 lata nie przedstawiono kompleksowego projektu rozbudowy sieci ciepłowniczej, współpracy ze spółką gazową, tak by mieszkańcy mogli z wyprzedzeniem zaplanować wymianę źródła ogrzewania i się do niej przygotować, także finansowo. Docieplanie budynków, inwestowanie w technologie odnawialne np. panele solarne, to nie tylko niższe rachunki za prąd, ale także ochrona środowiska. Wierzę, że mieszkańcy maja coraz większą świadomość, nie chcą truć ani siebie ani innych, ale same chęci mieszkańców tu nie wystarczą, ponieważ jest to koszt i to niemały. Nie można go przerzucać wyłącznie na mieszkańców, często żyjących tylko z renty czy emerytury.
– Podczas prezentacji Pana kandydatury mówił Pan o budowie aquaparku w Ostrowie. Że jest potrzebne miejsce i do rekreacji i do rehabilitacji, całoroczne.
– DG: Taki obiekt jest potrzebny i to z kilku względów. Dla rozrywki, dla spędzania wolnego czasu całymi rodzinami przez cały rok, a nie przez kilka tygodni, wtedy, gdy dopisze pogoda; w końcu jest potrzebny dla zdrowia i zdrowych kręgosłupów naszych dzieci, a także rehabilitacji osób niepełnosprawnych czy starszych. Chciałbym jednak przy inwestycjach, które nie wynikają bezpośrednio z zadań gminy, spróbować skorzystać z innego mechanizmu. Dziś miasto ogranicza się do ogłaszania przetargu w trybie: zaprojektuj i wybuduj. A dlaczego nie rozszerzyć tej formuły: zaprojektuj-wybuduj-sfinansuj lub zaprojektuj-wybuduj–sfinansuj-zarządzaj. Chciałbym otworzyć się na projekty realizowane w inne formule – nieco trudniejszej z punktu widzenia samorządu – partnerstwa publiczno-prywatnego (PPP). Powiedziałbym, że aquapark ostrowianom się należy, ale nie wiem czy ten zwrot ostatnio nie jest jednak nadużywany.
– Mieszkańcy narzekają też na Kino Komeda.
– DG: Tak, narzekają na niewygodne fotele i fatalny dźwięk. Budynek stoi w takim stanie od 1996r. i najwyższa pora go zmodernizować. Wiem, że na dziś problemem są kwestie prawne działki i budynku, który ma trzech różnych właścicieli. Ponadto potrzebna jest druga sala kinowa. Bez zmiany tego stanu rzeczy nie da się sięgnąć skutecznie po środki zewnętrzne. Ale w tej kadencji nie zrobiono nic, by stan prawny gruntu wyprostować. Zamierzam to zmienić.
– Mówił Pan również o Ostrowie Wielkopolskim, które ma być miastem bezpiecznym.
– DG: Bo patrząc globalnie nie jest najgorzej. Gdy przyjrzymy się jednak statystykom to widać, że mamy dużo drobnych kradzieży, pobić, rozbojów. Ostatnio notujemy wzrost kradzieży samochodów. Za każdym takim przypadkiem stoi poszkodowany człowiek, starsza kobieta, której wyrwano torebkę, młody chłopak, którego pobito w śródmieściu, właściciel, któremu skradziono auto. W zatrzymaniu sprawcy niezwykle pomocny jest monitoring, bo w miarę solidnie pokrywa śródmieście. Jednak co z tego, że nagranie jest, gdy jego jakość nadaje się często do kosza. Nie widać ani rejestracji auta, ani twarzy sprawcy. Dopiero wówczas policja może skuteczniej ścigać sprawców. Dlatego wymiana monitoringu na nowoczesny, z wysoką rozdzielczością , dobrą jakością jest inwestycją, która się w szybkim czasie zwróci, w postaci zwiększenia bezpieczeństwa i poczucia sprawiedliwości. Monitoring na każdym osiedlu to jest mój pomysł.
– Na prezentacji Pana kandydatury na stanowisko prezydenta Ostrowa Wielkopolskiego sporo mówił Pan o seniorach, porównywał Pan Ostrów Wielkopolski do Odolanowa.
– DG: Demografia jest nieubłagana. Przybywa nam osób starszych, ubywa młodych i to zarówno ze względu na niż demograficzny, jak i migracje do większych miast i innych krajów. Problem będzie narastał, a na dziś nawet nie próbujemy zwiększyć liczby miejsc w dziennych domach dla seniorów. Ostrów Wielkopolski, który ma blisko 70 tysięcy mieszkańców, przeznacza na programy pomocowe dla seniorów porównywalną liczbę środków co 16-tysieczny Odolanów. W Odolanowie przykładowo jest 30 miejsc dla seniorów w ośrodkach pomocy, a w Ostrowie 40. To jest nie do pomyślenia. I to zamierzam zmienić. Brakuje miejsc na zasadzie hotelu, w którym rodzice dorosłych, niepełnosprawnych dzieci, mogliby je na 1-2 noce bezpiecznie zostawić pod fachową opieką, w sytuacji gdy muszą jechać na drugi koniec Polski np. na pogrzeb, na ślub, albo iść na badania czy też do szpitala. To nie żadna fanaberia. Bagatelizuje się problem tych rodzin, do czasu aż nie zobaczy się na własne oczy matki, która przez 16 lat nie przespała spokojnie ani jednej nocy! Dopiero gdy porozmawia się z matką, która nie ma kiedy i jak przeprowadzić solidnych badań lekarskich, nie ma kiedy zadbać o swoje zdrowie, bo nie ma z kim zostawić dziecka, które wymaga całodobowej opieki, zaczyna się rozumieć ogrom problemów tych rodzin. A to wierzchołek góry lodowej. Nie wszystko leży w kompetencji samorządu, jednak uważam, że najwyższy czas, by problemy rodzin z niepełnosprawnymi dziećmi zacząć rozwiązywać. A nie ograniczać się tylko do wyświechtanego już zwrotu likwidacji barier architektonicznych.
– Nowy prezydent, nowe podejście?
DG: Samorządy skupiły się dotąd na budowie infrastruktury. Przez lata goniono zapóźnienia w budowie dróg, kanalizacji , chodników, ścieżek rowerowych itd. To było najważniejsze. Tym bardziej, że od 2007 roku Polska i polskie samorządy mogły korzystać z dofinansowania unijnego. Ale popadliśmy w rutynę i oferujemy mieszkańcom igrzyska i kalki niby wielkich inwestycji. Koncerty, festyny, basen czynny dwa miesiące w roku, centrum przesiadkowe bez nowej sieci kursów autobusów itd. A samorząd powinien także skutecznie rozwiązywać problemy mieszkańców, a to wymaga jednak zaangażowania wielu środowisk, potrzeba rozmów, współpracy, kompromisu, czasu. Po rozmowach z mieszkańcami wiem, że tego typu rozwiązań w Ostrowie Wielkopolskim im brakuje. Obecna władza chce wyłącznie szybkich sukcesów w formule „PR prosty i gotowy”.
– Jak lubi Pan spędzać wolny czas?
– DG: Latem lubię spontanicznie organizowane wypady ze znajomymi pod namiot. Uwielbiam grać w siatkówkę, z żoną, która jest tu trudnym przeciwnikiem. Jesienne i zimowe wieczory spędzam grając z córkami w gry planszowe. Czytam kryminały, ale też książki historyczne. Pasjonuję się zwłaszcza historią Polski XVIII wieku, bo ona uczy, że my, Polacy, wspólnie możemy góry przenosić. Jak się kłócimy – tak jak w XVIII wieku – to doprowadzamy do upadku.
– Czego życzyć na koniec?
– DG: Zdrowia i sił – by także przenosić góry. Oraz tego, bym skutecznie przekonał ostrowian do mojej wizji rozwoju Ostrowa Wielkopolskiego. I byśmy w zgodzie i współpracy z nową radą oraz powiatem ruszyli do pracy, by kolejne pokolenia mieszkańców nie musiały wyjeżdżać z Ostrowa Wielkopolskiego, albo by zechciały tu zacząć wracać. Ostrowa nie stać na dalszą stagnację.
2018-08-20 ok24.tv za zostrowa.eu