Ewa Rosiak  została ponownie wicemistrzynią Polski seniorów w skoku w dal z rezultatem 6,12 m. Podczas Halowych Mistrzostw Polski Seniorów, które rozegrane zostały 18-19 lutego 2017r. w Toruniu sięgnęła po trzeci  – kolejny srebrny medal w mistrzostwach kraju, a jednocześnie czwarty „seniorowski”. Odolanowianka – zawodniczka Stali Ostrów Wlkp. przegrała jedynie z olimpijką z Rio de Janeiro – Anną Jagaciak-Michalską z Oś. AZS Poznań – 6,35 m. Trzecie miejsce w konkursie zajęła Anna Kiljan ze Skry Warszawa – 6,08 m.

ewa-podium-hmps-2017

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

– Ten medal – wywalczony przez Ewę – był w niesamowitych okolicznościach. Do ostatniego momentu nie wiedziałem czy moja zawodniczka w ogóle wystąpi w tych zawodach. Prawdę mówiąc dawałem na to jeszcze kilka godzin przed startem 10-20% szans – mówi trener Marek Walczak. – Przed mistrzostwami odważnie zapowiedziałem, że jedziemy do Torunia po medal, a po cichu liczyłem na zakładany rezultat powyżej 6,30 m. Ewa podczas odbicia doznała poważnego urazu stawu skokowego uniemożliwiającego jej nie tylko skakanie, ale również bieganie. W Toruniu musieliśmy zrezygnować ze startu w pierwszym dniu w biegu na 60 m., w którym Ewa „tylko” wyrównując „życiówkę” zajęłaby V miejsce wśród najlepszych polskich sprinterek, a kto wie co by było przy jej aktualnej dyspozycji. Wtedy zrodził się drugi szalony pomysł – Ewa stwierdziła, że może spróbuje skakać z nogi przeciwnej, z której nigdy w życiu nie skakała… To było czyste szaleństwo – nawet dla osoby mało znającej się na niuansach sportu wiadomo, iż zmiana nogi czy ręki w czynności którą wykonuje się tysiące razy jest absurdalna. Dajmy tenisiście rakietę do drugiej ręki, albo sami rzućmy kamieniem z przeciwnej kończyny… niemożliwe na tak wysokim poziomie. Jednak Ewa  wykonała próbny skok na hali treningowej z kilku kroków i zapadła decyzja, że tylko takie rozwiązanie daje jej w ogóle możliwość wystartowania w zawodach.

Można sobie zadać pytanie – co by było gdyby skakała z nogi sprawniejszej?

– Sukces ma zwykle wielu ojców, ale jestem pełen szacunku i podziwu dla Ewy,dla jej woli walki, dla jej determinacji i samozaparcia. Moja poważna choroba uniemożliwiła mi odbywanie z nią bezpośrednich treningów. Będąc w szpitalu, czy też nawet po wyjściu z niego nieraz nie byłem wstanie w ciągu dnia na skoncentrowaniu się przez kilka minut na „normalnych” rzeczach w tym rozpisaniu treningu. Ale często pokonując własne bariery mobilizowałem się – odbywaliśmy z Ewą i moim synem Michałem (trenerem la KS Stal) konferencje przez skype czy też facebooka – analizowaliśmy filmy z treningów i realizowaliśmy kolejne zadania. Wkład Michała był bardzo duży, gdyż on bezpośrednio odbywał z nią treningi, a nie wszystko w rozpisce treningowej da się przewidzieć i wraz z Ewą często przeprowadzali korekty. Pomagał Ewie również jej chłopak Marcin Pławucki, kiedy przyjeżdżał do Ostrowa lub Ewa wyjeżdżała do niego. 

2017-02-26 ok24.tv