W ostry sposób na lutowej Sesji Rady Miejskiej do sytuacji odniósł się radny Andrzej Kornaszewski: „Mieszkańcy mogą czuć się oszukani. Kilkuset mieszkańców wpłacało po 120 zł za przegląd swoich domów. Czy widzi Pani możliwość zwrotu “wyłudzonych” od mieszkańców pieniędzy. Urząd po prostu to schrzanił, mieszkańcy mogą czuć się oszukani”.
Wyrzucenie z pracy zastępcy w ocenie radnego nie rozwiązuje sprawy. Projekt przepada ze względów formalnych, a była realna szansa na pozyskanie milionów złotych i znaczna poprawa jakości powietrza.
Mieszkańcy stracili bardzo dużo pieniędzy, miasto straciło bardzo ciekawą perspektywę na poprawę jakości powietrza. Smog jest naszym wspólnym wrogiem i nie ma barw politycznych. Błędy się zdarzają, nie myli się tylko ten co nic nie robi. Jednak mieszkańcom należałyby się przeprosiny z równym rozmachem co działania PR-owe, które nagłaśniają sukcesy. Jak również uderzenie się w pierś, że to nie tylko klęska wiceprezydenta, bo de facto był on zastępcą Pani Prezydent. Nie wybierali go ani radni ani mieszkańcy, a lider miasta. Duży projekt padł po spektaklu karygodnych błędów. Mieszkańcy stracili swoje pieniądze, nie licząc pieniędzy które zostały przeznaczone na realizacje i promocje projektu … wszystko poszło w błoto.
Na sesji Pani Prezydent zaznaczyła, że na 180 wniosków, tylko 118 przeszło ocenę formalną. Nie jest to trafne pocieszenie. Nie jest intencją mieszkańców wybieranie przedstawicieli równie nieskutecznych jak w innych gminach, ale życzylibyśmy sobie najlepszych w kraju. Według zapewnień Pani Prezydent szuka sposobu na zwrot pieniędzy mieszkańcom i ich przeprosiła, jednak przeprosiny te miały marginalny zasięg odbiorców. Wielokrotnie mieszkańcy są zapracowani, mają nadmiar obowiązków i zapewne nie mają czasu wdrażać się w tematy dotyczące naszego miasta. Tym bardziej smuci fakt, że ostrowianie zasypywani są nierzetelnymi informacjami od Pani Prezydent za pośrednictwem komunikatów medialnych i wpisów na mediach społecznościowych. Zapewne informacje te mają na celu zdobywanie punktów wyborczych i realizacje w dalszej części wojny politycznej.
Projekt umożliwiał wymianę pieca, założenie kolektorów słonecznych i paneli fotowoltaicznych po marginalnych kosztach ze strony mieszkańców. Jedyne co należało zrobić to wypełnić dość proste papiery i wpłacić 120 zł na audyt techników, którzy mieli ocenić możliwości techniczne w tym zakresie.
Już na samym początku zaczęły się problemy
Sam proces składania dokumentów do projektu wołał o „pomstę do nieba”. Gdy w innych gminach mieszkańcy niemal jednorazowo składali potrzebne papiery, to w naszym mieście trzeba było robić dwukrotne uzupełnienia w okresie wakacyjnym, gdy większość z nas planuje urlopy. Fakt ten nie był problematyczny tylko dla urlopowiczów, bo godziny pracy urzędu pokrywają się z godzinami pracy mieszkańców, także 1 czy 3 wizyty w urzędzie robią znaczną różnice. Nie każdy pracodawca jest na tyle wyrozumiały, a dokumenty mimo wszystko trzeba było dostarczyć. Oczywiście gdyby nie szło inaczej to aspekt ten byłby do przełknięcia, ale ościenne znacznie mniejsze gminy poradziły sobie z tym tematem znacznie łatwiej. Wspomnieć należy też o samych pracownikach Urzędu Miejskiego, którzy przez błędne decyzje mieli znacznie więcej pracy i musieli obdzwaniać mieszkańców uczestniczących w projekcie, co wiąże się ze zmarnowaniem mocy przerobowych. Sprawa jest o tyle dziwna, że podczas spotkania w synagodze omówiony został zakres niezbędnych papierów, dlaczego nie zdecydowano się, aby wszystkie papiery złożyć za jednym razem? Nie wiadomo.
Mieszkańcy sami płacili za audyt 120 zł.
Warunkiem uczestniczenia w projekcie było uiszczenie opłaty za inspekcje techniczną nieruchomości 120 zł co mieszkańcy bez problemu wykonali. Perspektywa nabycia nowoczesnych urządzeń za 15% wartości netto + vat była na tyle kusząca, że dla mieszkańców była to dość perspektywiczna inwestycja. W tym przypadku dochodziło do kolejnych rozczarowań. Zdarzało się że inspekcje były przeprowadzane delikatnie mówiąc powierzchownie. Zdarzało się, że audyt ograniczał się do paru pytań, zrobienia zdjęcia z ulicy, nawet przedstawiciele nie wchodzili na teren posesji. Po 3 minutach i podpisaniu “papierów” odjeżdżali. Na wpłaty zdecydowało kilkuset mieszkańców wpłacających 120 zł, co złożyło się na dość pokaźną sumę.
Cały projekt pada przez karygodny błąd
Ostatecznie cały ten wielki niewypał zakończył się ze względów formalnych! Urząd Miejski był poproszony o uzupełnienie papierów o cześć elektroniczną. W skrócie na płytę nagrać mieli cześć wyliczeniową projektu, tak aby Urząd Marszałkowski mógł sprawdzić poprawność formuł i wyliczeń. Zadanie to okazało się zbyt trudne do dopilnowania i papiery zostały wysłane bez części o którą prosił Urząd Marszałkowski. Nie było wątpliwości i ostatecznie projekt w Poznaniu został przekreślony ze względu na braki formalne. Pani Prezydent odwołała odnośnie klapy OZE swojego zastępce Jakuba Szczurka .
Zaznaczyć trzeba, że cały ten projekt od początku był bardzo słabo prowadzony. Dlaczego więc Beata Klimek nie reagowała wcześniej gdy projekt ten był do uratowania? W zamian po całkowitej klęsce odcięła się od działań Jakuba Szczurka. Jednak lider miasta jest jeden i tylko jedna osoba za to jest odpowiedzialna. Jak wspominaliśmy we wcześniejszych publikacjach należy brać odpowiedzialność nie tylko za sukcesy, ale również za porażki.
2018-02-28 ok24.tv za infostrow.pl