Wniosek o konieczności zasłaniania twarzy w miejscach publicznych wyciągają naukowcy z USA. Publikacja na ten temat ukazała się właśnie w prestiżowym tygodniku „PNAS” wydawanym przez amerykańską Narodową Akademię Nauk.
Prawdopodobnie jakąś rolę w transmisji koronawirusa odgrywa tzw. aerozol, czyli maleńkie kropelki wydzieliny wyrzucane w powietrze podczas oddychania i mówienia. Jak znaczącą? To jest ciągle badane.
Uczeni z USA postanowili sprawdzić transmisję SARS-CoV-2 obiema drogami – kropelkową i aerozolową – badając wpływ obowiązkowego zasłaniania twarzy w miejscach publicznych na krzywą liczby rozpoznanych zakażeń. W „PNAS” opisują swoją analizę rozwoju epidemii we Włoszech i w Nowym Jorku (samym mieście, a nie całym stanie) przed nakazem noszenia maseczek i po nim.
Analiza naukowców pokazuje, że koronawirus przenosi się przede wszystkim z kropelkami wydzieliny. Więc choć jest maleńki (ma średnicę ledwie ok. 120 nanometrów) i może przedostać się przez zwykłą maseczkę, np. z bawełny, to żeby nie pofrunął w świat, w większości przypadków wystarczy zatrzymać krople wydzieliny, w których się znajduje.
Wcześniejsze badania pokazały, że noszenie maseczek zmniejsza ryzyko zakażenia aż o 85 proc.