– Całkowity lockdown to jedyne, co nam pozostało – powiedział w TVN24 dr Wojciech Feleszko, pediatra, immunolog i pulmonolog z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego. Dodał, że należałoby wdrożyć śledzenie kontaktów i masowe testowanie.
Lekarz wskazuje, że dotychczasowe strategie sanepidu okazały się nieskuteczne i wciąż nie wprowadzono masowego testowania. Śledzenie kontaktów również powinno zostać wdrożone.
Podobnego zdania jest doktor Beata Osińska, lekarka specjalistka medycyny rodzinnej. – Patrząc na liczbę zajętych łóżek, pacjentów, którzy umierają, tych zgłaszających się do podstawowej opieki zdrowotnej i liczbę pacjentów zakażonych, to nie wyobrażam sobie innej sytuacji – powiedziała w TVN24. Dr Osińska przekonuje, że całkowity lockdown jest potrzebny na co najmniej dwa tygodnie.
Dr Wojciech Feleszko ostrzegł również przed niebezpieczeństwem ze strony brytyjskiej mutacji koronawirusa, który cechuje się większą śmiertelnością o ponad 60 proc. – A więc umrze nas mniej więcej o połowę więcej niż umarło w nasileniu jesiennym – dodał.
Zdaniem dr Beaty Osińskiej, rząd powinien podjąć decyzję o zamknięciu kościołów. – (Restrykcje – red.) nie są przestrzegane, ani liczba ludzi, która jest w kościołach, ale też bardzo często można zobaczyć ludzi, którzy mają nieprawidłowo założone maseczki lub szaliki – zauważyła.
Szkoły to „duże źródło zakażeń”, jednak „nauka nie zabezpieczy naszych dzieci”
Minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek powiedział w rozmowie z Onetem, że w szkołach nie ma zbyt wielu ognisk zakaźnych i wysokiej transmisji wirusa. Dr Osińska skomentowała, że od kilku tygodni obserwuje się wzrost zachorowań wśród dzieci klas I-III szkół podstawowych, które miały zajęcia stacjonarne. – Zarażają się nauczyciele. To jest duże źródło zakażeń, które obserwujemy, zwłaszcza źródło tej wersji brytyjskiej – dodała.
Na pewno, jeżeli będzie taka możliwość, dzieci powinny wrócić do szkoły. Musimy zdawać sobie z tego sprawę, że nauka zdalna nie zabezpieczy naszych dzieci. Duże straty, które już mają dzieci przez te praktycznie półtora roku niechodzenia do szkoły, będziemy nadrabiać bardzo, bardzo długo
– zauważyła dr Beata Osińska.
Powołując się na wyniki badań, które opublikowano w zeszłym tygodniu w czasopiśmie „British Medical Journal”, dr Wojciech Feleszko powiedział, że na próbie 12 milionów Brytyjczyków wykazano, że posiadanie dziecka w domu ma wpływ na zarażenie się. – Jeśli było to dziecko małe czy do dwunastego roku życia, wówczas ryzyko zarażenia w domu rosło o 6 proc. Jeżeli dziecko powyżej dwunastego roku, to było to około 20 proc. – dodał.
Małe dzieci prawdopodobnie nie transmitowały wirusa, ale były to dane na drugą falę epidemii, czyli na jesieni. Przy trzeciej fali, którą mamy dzisiaj, gdzie wirus jest bardziej zaraźliwy, możemy się spodziewać, że te odsetki są zdecydowanie wyższe. Widzimy to na co dzień, coraz więcej dzieci ma objawy i jest testowane pozytywnie. Myślę, że sytuacja w szkołach nabrzmieje
– podsumował dr Wojciech Feleszko.
W czwartek 25 marca rząd ogłosi nowe restrykcje
Ministerstwo zdrowia powiadomiło w środę o rekordowej liczbie zakażeń – potwierdzono 29 978 nowych przypadków zakażenia koronawirusem. Z powodu COVID-19 zmarło 115 osób, natomiast z powodu współistnienia COVID-19 z innymi schorzeniami zmarło 460 osób.
Rząd zapowiada, że w czwartek 25 marca ogłoszone zostaną nowe obostrzenia, którymi objęta zostanie cała Polska. Premier Mateusz Morawiecki zapowiadał, że może zostać podjęta decyzja o wprowadzeniu całkowitego lockdownu.