Potwierdzono pierwszy przypadek dzika padłego z powodu afrykańskiego pomoru świń (ASF) w woj. wielkopolskim. Wirus ASF wykryto u zwierzęcia znalezionego w okolicach miejscowości Kębłowo w pow. wolsztyńskim.
Pogłowie świń w Wielkopolsce to ponad 3,5 mln sztuk. Ciągle nie ma tu ogniska ASF w hodowli świń. – Gdyby doszło do eskalacji, to byłby dramat, który może się przełożyć nie tylko na produkcję trzody chlewnej, ale również na całą gospodarkę regionu i na gospodarkę kraju – mówią w poznańskim Urzędzie Wojewódzkim.
Rolnicom zaleca się szczególną ostrożność. Mają zadbać o bioasekurację, o przestrzeganie podstawowych zasad higieny. Wtedy uda się powstrzymać rozprzestrzenianie ASF w województwie.
Wirus jest łatwo przenoszony i bardzo żywotny. Jego źródłem są dziki, ale przeważnie przenosi go człowiek, np. na butach. Wystarczy wyprawa do lasu i potem wejście do chlewni. Można temu zapobiec, czyli należy np. rozłożyć w gospodarstwie maty ze środkami dezynfekującymi, zamykać drzwi do budynków gospodarskich, ogrodzić obejście, żeby nie było kontaktu zwierząt hodowanych ze zwierzętami dziko żyjącymi, ale też nie wpuszczać obcych osób do pomieszczeń hodowlanych.
Wartość produkcji wieprzowiny w Polsce wynosi 20 mld zł rocznie. Lwia część trafia na eksport. Na światowych rynkach brakuje trzody chlewnej. Między innymi jest to związane z ASF. Według doniesień, w Chinach brakuje świń, bo tam przez pomór usunięto 40-50 proc. pogłowia. Rynek jest tak chłonny, że przyjmie każdą liczbę świń.
Wątpliwe, by rozprzestrzenianie się ASF w Polsce wykorzystali zagraniczni eksporterzy wieprzowiny, np. z Danii. „Ubytek produkcji trzody chlewnej w Chinach jest tak duży, że pewnie cała produkcja europejska nie zdoła pokryć tego zapotrzebowania. Myślę, że tutaj takiego zagrożenia nie ma” – powiedział.
Wirus ASF pojawił się w Polsce w połowie lutego 2014 roku.