Z jednej strony potężny na skalę lokalną podwójny prezes, z drugiej niewielka redakcja. W tle artykuł nie dość dla prezesa i jego głównej promotorki czołobitny.
Rzecz dotyczyła artykułu w Naszym Rynku. „Skandal z udziałem Beaty Klimek. W tle gigantyczne pieniądze” to tytuł artykułu traktującego o faraońskich zarobkach prezesa Marka Karolczaka. Blisko pół miliona złotych rocznie zestawiono tu z trwającą dwa lata „likwidacją” CRK i rosnącymi stawkami za wodę i ścieki. Trudno dopatrzyć się w tekście czegoś choćby zbliżonego do zniesławienia. No ale…
Marek Karolczak skorzystał z drogi karnej, złożył do sądu prywatny akt oskarżenia. Powołał się na niesławny artykuł 212 kodeksu karnego.
Art. 212. [Zniesławienie]
§ 1. Kto pomawia inną osobę, grupę osób, instytucję, osobę prawną lub jednostkę organizacyjną niemającą osobowości prawnej o takie postępowanie lub właściwości, które mogą poniżyć ją w opinii publicznej lub narazić na utratę zaufania potrzebnego dla danego stanowiska, zawodu lub rodzaju działalności,
podlega grzywnie albo karze ograniczenia wolności.§ 2. Jeżeli sprawca dopuszcza się czynu określonego w § 1 za pomocą środków masowego komunikowania,
podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku.§ 3. W razie skazania za przestępstwo określone w § 1 lub 2 sąd może orzec nawiązkę na rzecz pokrzywdzonego, Polskiego Czerwonego Krzyża albo na inny cel społeczny wskazany przez pokrzywdzonego.
§ 4. Ściganie przestępstwa określonego w § 1 lub 2 odbywa się z oskarżenia prywatnego.
Artykuł 212 to poręczne narzędzie do walki z mediami. Chętnie wykorzystywane przez polityków, nie tyle do obrony swego imienia, co do gnębienia niezależnych od władzy dziennikarzy czy aktywistów.
Ostrów i jego władze nie są tu wyjątkiem.
SLAPP (z ang. Strategic Lawsuit Against Public Participation) – kroki prawne podejmowane przez polityków czy korporacje, by uciszyć krytyków.
Schemat takiego działania jest zwykle podobny. Dziennikarz lub aktywista skrytykuje działania polityka, spółki skarbu państwa czy korporacji, powołując się na udokumentowane przez siebie fakty. Niedługo potem zostaje oskarżony o zniesławienie z art. 212 kodeksu karnego lub otrzymuje pozew o naruszenie dóbr osobistych (art. 23 i 24 kc).
Dlaczego próba walki ze zniesławieniem czy obrona swojego dobrego imienia ma być czymś złym? W sprawach, z którymi muszą się mierzyć dziennikarze czy aktywiści, chodzi nie tyle o obronę dobrego imienia, co uciszenie krytyki, a także zniechęcenie innych do podejmowania tematów, które są niewygodne dla władzy czy danej korporacji.
O co chodzi?
Na pewno nie o dobre imię. Chodzi o to, by każdy kto zechce skrytykować władzę poważnie się zastanowił. Sprawa sądowa to mnóstwo niedogodności. Stracony czas, nerwy i pieniądze. Nie zawsze znajdzie się bowiem adwokat chętny do walki pro bono. Koszty obsługi prawnej w takim procesie łatwiej poniesie zamożny podwójny prezes niż dziennikarz.
Takie praktyki stają się obiektem zainteresowania organów europejskich. Sam Slapp jest bowiem nie tylko problemem polskim.
Nasz Rynek z Karolczakiem wygrał
Ale póki spraw Slapp nie uregulujemy na poziomie prawnym pokusa dla różnych Karolczaków pojawiać się będzie zawsze. Gdy tylko ich ego nie będzie dostatecznie dopieszczone.
Zgodność takich praktyk z deklarowaną przez Beatę Klimek obywatelskością, bezpartyjnością i europejskością pominiemy dostojnym i pełnym litości milczeniem.