„Katastrofa, która w mojej ocenie nadciąga, to rozwój pandemii po powrocie dzieci do szkół” – pisze dla portalu SmogLab dr Ludomir Duda. Naukowiec wymienia czynniki, które jego zdaniem prowadzą do katastrofy.
Jednym z czynników jest np. jakość powietrza, którym oddychamy. Dr Ludomir Duda przyrównuje je do trutki na szczury, która „ma zadziałać z takim opóźnieniem, by szczury nie mogły powiązać przyczyny ze skutkiem”. Drugim czynnikiem jest służba zdrowia. Tutaj dr Duda podkreśla, że nakłady na nią w Polsce są niższe niż w innych krajach europejskich.
Nieadekwatność tych nakładów w stosunku do potrzeb wywołanych stanem środowiska, powoduje niemożność udzielenia pomocy większości poszkodowanym wskutek złej jakości powietrza. W obliczu tych faktów zmuszeni jesteśmy pogodzić się z fasadowością służby zdrowia
– pisze ekspert.
„Wszyta w system edukacyjny bomba biologiczna może uczynić kraj bezbronnym wobec epidemii”
Dr Duda zwraca również uwagę na jakość powietrza w szkołach, która jest, w jego ocenie, fatalna. Zły sposób wentylacji klas powoduje zwiększanie stężenia zanieczyszczeń pyłowych. Ekspert podkreśla, że tak zanieczyszczone powietrze „okalecza młode organizmy, obniżając potencjał przyszłych pracowników”. Naukowiec podkreśla, że „wszyta w system edukacyjny bomba biologiczna może uczynić kraj bezbronnym wobec epidemii”.
Skalę zagrożenia z tego tytułu poznamy jesienią, po wpuszczeniu dzieci do szkół. Nie byłoby tego zagrożenia, gdyby szkoły były właściwie wentylowane, ponieważ przy trzech do czterech wymianach powietrza na godzinę (a tyle potrzeba dla efektywnego procesu dydaktycznego), cząsteczki bioareozolu są praktycznie natychmiast usuwane z pomieszczenia i radykalnie maleje prawdopodobieństwo zakażenia.
Więcej TUTAJ