Zgodnie z przewidywaniami Rada Ostrowa poniosła podatki lokalne. Mimo sprzeciwów opozycji zdyscyplinowana drużyna Beaty Klimek przegłosowała to co przygotowali miejscy urzędnicy.
Rok po wyborach okazało się, że koszty utrzymania armii urzędników muszą znaleźć pokrycie w kieszeniach mieszkańców. Niektóre z nich odczujemy od razu, inne znajdą się z czasem w płaconych co miesiąc rachunkach, czynszach i opłatach.
Przypomnijmy. Jarosław Urbaniak odchodząc z urzędu po wyborach w 2014 zostawił go z kosztami utrzymania na poziomie ok. 14 milionów złotych rocznie. Tyle płacili Ostrowianie za urzędników i ich miejsca pracy. Rok 2019 to już – uwaga, uwaga – tych milionów 26!. Tyle kosztuje propaganda, medialne występy i rosnące zatrudnienie.
To pierwszy – z licznych zapewne – rachunków za lata zarządzania wizerunkiem a nie miastem. Inne rachunki to coraz paskudniejszy zapach ze składowiska odpadów i coraz gorsze powietrze z zabijającym na raty benzo(a)pirenem.
– Bal się skończył, właśnie przynoszą rachunek – mówił Radny Koalicji Obywatelskiej Andrzej Kornaszewski.
W dyskusji dużo było też o polityce rządu, tej bronili radni Prawa i Sprawiedliwości, dowodząc że obniżki podatków, skutkujące spadkiem wpływów do gminnych budżetów wcale nie pogarszają sytuacji samorządów. Ripostowała mu radna Milena Kowalska (KO) dokładnie wyliczając jakie podatki wpływają do kasy samorządów, a jakie wyłącznie do budżetu centralnego.
W dyskusji radni zahaczyli też o Regionalny Zakład Zagospodarowania Odpadów. Przerzucali się odpowiedzialnością za duszący Ostrowian dochodzący z niego fetor. Więcej na ten temat wkrótce.