Ewa Bąkowska i Krzysztof Ścisły muszą przeprosić nauczycielkę spod Kalisza za naruszenie jej dóbr osobistych. Muszą także zapłacić jej spore zadośćuczynienie. Dziennikarka z Kalisza w rozmowie z nauczycielką podszyła się pod psycholożkę, wypytała o intymne szczegóły, a potem to opublikowała.
Siedem lat temu w Godzieszach Wielkich pod Kaliszem jedna z nauczycielek miejscowego gimnazjum zaszła w ciążę z 14-letnim uczniem. Gdy Ewa Bąkowska, dziennikarka „7 Dni Kalisza” dowiedziała się o tym podała się za psychologa z miejskiej poradni.
Nauczycielka – dwa tygodnie po porodzie, wierząc że rozmawia z psychologiem – przyznała, że ojcem dziecka jest jej uczeń. – Kiedy do niego zadzwoniłam i mu to powiedziałam, chciał się powiesić, żebym nie miała problemów – opowiada, nie wiedząc, że rozmowa jest nagrywana. Przyznaje też, że okłamała dyrektorkę gimnazjum, która pytała, czy ojcem dziecka jest uczeń naszej szkoły.
Za takie postępowanie Bąkowską potępia Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich, nominując ją do tytułu „Hieny roku”.
Nauczycielka donosi do prokuratury. Chodzi o złamanie przepisów prawa prasowego, które zabraniają publikacji informacji z prywatnej sfery życia bohaterów bez ich zgody, jeśli nie wiąże się to bezpośrednio z ich publiczną działalnością. Grozi za to grzywna.
Prokuratura w Kaliszu nie dopatruje się przestępstwa i sprawę umarza. Sąd każe jej jednak ją kontynuować. Sprawa trafia do Prokuratury w Kępnie. Ta uznaje, że dziennikarka złamało prawo, ale zamiast aktu oskarżenia kieruje do sądu wniosek o warunkowe umorzenie.
To rozwiązanie stosowane wobec osób, które popełniły drobne przestępstwo. Spełnić trzeba kilka warunków: czyn musi być zagrożony niską karą, jego okoliczności nie mogą budzić wątpliwości, sprawca nie mógł być wcześniej karany i można przypuszczać, że nie złamie już prawa. Bąkowska te warunki spełnia.
Cały czas toczy się jednak sprawa cywilna z powództwa dziennikarki. W pierwszej instancji Sąd Okręgowy W Kaliszu uznaje, że dziennikarka naruszyła dobra osobiste nauczycielki i przyznaje 10 tysięcy złotych zadośćuczynienia, nakazuje także przeprosiny na łamach 7 dni Kalisza i portalu internetowego gazety.
Od wyroku odwołują się obie strony.
Sąd Apelacyjny w Łodzi ostatecznie orzekł we wtorek, że Bąkowska naruszyła dobra osobiste nauczycielki i nakazał jej zamieszczenie przeprosin. Sąd nakazał także pozwanym zapłatę ponad 50 tysięcy zadośćuczynienia. Część ma zapłacić sama Bąkowska, część solidarnie Bąkowska i wydawca 7 dni Kalisza Krzysztof Ścisły.
To sprawa szczególnie bulwersująca, nie może być społecznej zgody na takie postępowanie – mówi reprezentujący nauczycielkę mecenas Damian Grzeszczyk. Wiadomo, że inaczej rozmawia się z dziennikarzem, a inaczej z psychologiem, terapeutą czy lekarzem. Nawe w pogoni za newsem, ekskluzywną informacją nie wolno wszystkiego – dobrze, że Sąd Apelacyjny podzielił to stanowisko – kończy mecenas Grzeszczyk.