ok24.tv – portal aglomeracyjny

Pałac w Mojej Woli to ewenement na europejską skalę. Ale wkrótce może przestać istnieć

Pałac w Mojej Woli w powiecie ostrowskim to zabytek o unikalnym charakterze. W całej Europie znajduje się jedynie kilka niewielkich pawilonów o elewacji wykonanej z dębowej kory. W Polsce mamy prawdziwy pałac, który został ozdobiony korą dębu korkowego – mógłby być wspaniałą atrakcją turystyczną i powodem do dumy, tymczasem… popada w coraz większą ruinę. Z roku na rok jego stan techniczny pogarsza się i zaczyna budzić coraz większe obawy dotyczące przyszłości obiektu.

Pałac w Mojej Woli to utrzymany w stylu szwajcarskim myśliwski pałacyk z pierwszej połowy XIX wieku. O jego wyjątkowym charakterze decydują unikalne elewacje wykonane z kory dębu korkowego. To jedyny tego typu obiekt w Polsce i w porównaniu do naprawdę kilku niewielkich obiektów w całej Europie zaskakuje swoją dużą skalą. Mówi się, że w całej Europie istnieją jedynie dwa takie pałace, choć wszelkie źródła wymieniają jedynie polski pałac i kilka niewielkich pawilonów m.in w rzymskim Barbarini czy na berlińskiej Pawiej Wyspie. Jest więc spore prawdopodobieństwo, że polski zabytek to unikat. Jego stan budzi jednak coraz większy niepokój i jeśli sytuacja się nie zmieni, może wkrótce przestać istnieć.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 
Kora dębu pokrywająca ściany Pałacu w Mojej Woli była specjalnie importowana z Portugalii. Położony na terenie utrzymanego w stylu angielskim parku pałacyk, dzięki nietypowemu materiałowi elewacyjnemu, staje się elementem otaczającego krajobrazu, a całość tworzy niesamowity klimat.

Budynek ma za sobą długą i burzliwą historię. Zmieniali się jego właściciele, na początku XX wieku został rozbudowany – powstała murowana sześciokondygnacyjna wieża z tarasem widokowym oraz nowa część pałacu również obłożona dębową korą, tym razem jednak pochodzącą z polskich dębów. Z budynkiem wiążą się także historie wojenne – był miejscem szkolenia niemieckich dywersantów. Po wojnie – jak wiele zabytków – został upaństwowiony, a w jego drewnianych ścianach mieściło się pierwsze w Polsce żeńskie technikum, które kształciło leśników. Przeniesiono je w 1975 roku do Starego Sącza.

Do roku 1992 pozostawał w rękach Lasów Państwowych, potem stał się własnością gminy, a następnie został sprzedany prywatnemu właścicielowi.

Można się było spodziewać, że pałacyk odzyska dawny blask, stanie się wyjątkowym pensjonatem lub będzie świadczył inne usługi. Stało się inaczej. Prace naprawcze przerwano, a Wojewódzki Urząd Ochrony Zabytków rozpoczął starania, by właściciel przeprowadził prace zabezpieczające obiekt. Wydawane były kolejne decyzje. Nakładano grzywny – najpierw na pierwszego właściciela, potem na kolejnego. Postulowane prace nie były jednak wykonywane albo były przeprowadzane pobieżnie. Wszelkie zabezpieczenia szybko się rozpadały.

Obecny właściciel pałacu to spółka będąca w upadłości – szanse na wykonanie decyzji są stosunkowo niewielkie. Sprawa trafia do kolejnych instytucji, rozpatrywane są kolejne odwołania, a stan zabytku zaczyna się robić alarmujący. Jeśli nie ma stać się zupełną ruiną wymaga podjęcia pilnych prac remontowych. Czy jest jeszcze szansa na uratowanie zabytku?

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

O sprawach dotyczących pałacyku na bieżąco informuje facebookowa społeczność Ratujmy Pałacyk w Mojej Woli. Na stronie grupy znajdują się stanowisko Konserwatora Zabytków oraz zdjęcia i linki do stron o pałacu. Mamy nadzieję, że wspólnie uda się znaleźć rozwiązanie i ocalić pałacyk dla przyszłych pokoleń.

2016-01-27 ok24.tv za bryla.pl