Red Bull, Cola, Fanta a nawet piwo z dodatkową opłatą? Jeśli zimne to wkrótce pewnie tak.
Podwyżki opłat za energię elektryczną uderzają w sklepy. Niektórzy handlowcy zapowiadają, że już wiosną podniosą ceny napojów z lodówki, także alkoholowych. Opłata „lodówkowa” miałaby zrekompensować częściowo koszty zasilania chłodziarek.
Właściciel sklepu osiedlowego w małej miejscowości cytowany przez portal Wiadomoscihandlowe.pl wylicza, że w ostatnich miesiącach ubiegłego roku faktury za energię elektryczną opiewały na kwoty rzędu 5 tys. zł, w styczniu taryfy wzrosły ponadczterokrotnie, i obecnie musi on płacić za prąd ponad 20 tys. zł. Taka działalność przestaje być rentowna.
Z kolei właścicielka małego sklepu monopolowego już podjęła decyzję, że podniesie ceny napojów z lodówki – ich sprzedaż stanowi nawet 70 proc. obrotów sklepu.

Możliwe jest zróżnicowanie – więcej klienci musieliby dopłacić za małpki czy energetyki, a mniej, np. 10 groszy, za schłodzoną wodę.

Jedna z detalistek wylicza, że w okresie letnim dodatkowe wpływy z opłaty za schłodzenie wyniosłyby – w zależności od przyjętych stawek – od kilkuset do nawet 2 tys. zł miesięcznie.
Duże sklepy bez opłaty?
Jeśli chodzi o większe sklepy – markety osiedlowe i sieciowe, gdzie większość towaru typu nabiał czy wędliny i tak znajduje się w lodówkach – wprowadzenie opłaty jest najmniej prawdopodobne. Jak mówi jeden z większych sklepikarzy Wiadomościom Handlowym, taka opłata przyniosłaby mu niewiele korzyści, a mogłaby zniechęcić klientów. Woli on podnieść temperaturę w chłodziarkach albo wycofać z nich większe rozmiarowo napoje kupowane do konsumpcji w domu.

„Duże firmy mają większe możliwości negocjowania cen energii z dostawcami, masowo wymieniają urządzenia chłodzące na bardziej oszczędne, na coraz szerszą skalę korzystają z energii odnawialnej, jeśli zatem małe firmy handlowe każą sobie więcej płacić za schłodzone napoje, giganci będą woleli zyskać dodatkową przewagę konkurencyjną” – czytamy.