Mały Wojtuś od kilkunastu dni przebywa już z rodzicami w Ostrowie Wielkopolskim. Po operacji w niemieckiej klinice rozwija się prawidłowo. Przybiera na wadze, uśmiecha się i ma duży apetyt. Trudno uwierzyć, że jeszcze kilka tygodni temu jego życie wisiało na włosku.
Wojtuś jeszcze zanim się urodził potrzebował pomocy. Badania wykazały poważną wadę serca. Jedynym ratunkiem, zdaniem lekarzy, była natychmiastowa operacja po przyjściu na świat. Jej przeprowadzenia podjęła się jedna z niemieckich specjalistycznych klinik kardiologicznych. Potrzeba było jednak na to sporych pieniędzy, przekraczających możliwości finansowe rodziców. Zwrócili się więc oni o wsparcie na portalu społecznościowym. Do akcji przyłączyły się także media. Los Wojtusia poruszył wiele osób i w rezultacie udało się na czas zebrać potrzebną sumę. W lutym państwo Sandra i Łukasz Portasiakowie mogli udać się do Niemiec.
Przyjazna atmosfera
W Polsce przewidziano poród na początek marca, ale gdy zgłosiliśmy się z żoną do kliniki okazało się, że mały się na świat jeszcze nie wybiera i mamy dwa tygodnie czasu. Nie wracaliśmy już do Polski, tylko zatrzymaliśmy się u rodziny mieszkającej w tamtej okolicy – opowiada tata Wojtusia. Rodzice ponownie przyjechali do kliniki na kilka dni przed planowanym terminem. Pani Sandra trafiła na oddział i zaczęło się oczekiwanie na rozwiązanie i na to, co nastąpi później. – Byliśmy bardzo mile zaskoczeni atmosferą na oddziale i zaoferowaną nam pomocą. Komunikowaliśmy się poprzez język angielski, zarówno z lekarzami, jak i z pielęgniarkami. Oczywiście nie wszyscy mówili biegle, ale z każdym można było się porozumieć – podkreśla pan Łukasz.
Traktowano nas wyjątkowo
Poród poprzez cesarskie cięcie nastąpił 11 marca o godzinie 13.36. Wojtuś ważył po urodzeniu 3460 g i miał 52 cm. Choć personel był przygotowany na natychmiastową operację okazało się, że można ją odroczyć o kilka dni. Lekarze nie kryli zaskoczenia, że mimo wady serca chłopiec urodził się w tak dobrym stanie. Podano mu lek na utrzymanie drożność przepływu przez otwór owalny w sercu i odczekano cztery dni. To pozwoliło Wojtusiowi na ,,nabranie sił” przed operacją. W tym czasie był na intensywnej terapii, ale rodzice mogli go oglądać, a nawet dotykać. Dla świeżo upieczonej mamy, która znalazła się na sali pooperacyjnej była to motywacja, aby często wstawać i ćwiczyć chodzenie. Inaczej nie mogłaby zobaczyć synka, który był w innej części szpitala. – Przez cały okres nocowałem w hotelu, ale w ostatni wieczór przed operacją pielęgniarki same zaproponowały mi abym został na noc przy żonie. Akurat łóżko obok niej było wolne. Oczywiście skorzystałem z tej możliwości. Psychicznie było to bardzo budujące dla żony. Z kolei kiedy jechaliśmy już na porodówkę wszystkie pielęgniarki i położne pokazywały nam, że trzymają kciuki i że na pewno wszystko będzie dobrze. To było bardzo wzruszające. Byliśmy jednymi z wielu pacjentów, a mieliśmy odczucie, że traktowano nas wyjątkowo – wspomina Łukasz Portasiak.
Więcej w papierowym wydaniu Gazety Ostrowskiej
2016-04-27 ok24.tv