Po pięciu latach Damian Grzeszczyk opuścił klub radnych Koalicji Obywatelskiej. Okoliczności co najmniej kontrowersyjne.
Zaczęło się od dziwnych ruchów przy wyborze przewodniczącego rady. Kandydaturę Grzeszczyka zgłosił nie jego klub, tylko radna Milena Kowalska, świeżo nawrócona zwolenniczka prezydent Beaty Klimek. I to już powinno obudzić czujność. Kolejny dzwonek to przegrana Jakuba Paducha w głosowaniu na wiceprzewodniczącego. Wreszcie nieudana próba odwołania radnej PiS Marzenny Podskarbi z funkcji.
Głosowania w takich sprawach są tajne, ale…
Po owocach ich poznacie, można zatem bez ryzyka popełnienia błędu stwierdzić, że owe brakujące głosy rządzącej miastem koalicji Klimek – PiS dostarczył Damian Grzeszczyk.
Cały kontredans zwieńczyła rezygnacja przewodniczącego rady z członkostwa w klubie KO. Całość sprawia wrażenie dobrze zaplanowanej intrygi. Dodajmy jeszcze całą nadbudowę owej rezygnacji, czyli uparte powtarzanie przez przewodniczącego rady opowieści o radnych Koalicji Obywatelskiej uparcie dążących do głosowania nowych (w domyśle wyższych) diet i bohaterskiego przewodniczącego mężnie stającego w obronie miejskich pieniędzy.
Cóż opowieść byłaby piękna, gdyby dało się ją choć minimalnie poprzeć jakimkolwiek dokumentem. No cóż – nie da się. I co zrobić?
Pozostaje opowieść o wielkim społecznym mandacie związanym z osobistym a nie partyjnym zaufaniem wyborców. Też fajnie, ale czy Damian Grzeszczyk startował w wyborach jako kandydat niezależny? Bezpartyjny? No, stanowczo nie. Myślę, że jest spora grupa, która oddała swój głos na Damiana Grzeszczyka z Koalicji Obywatelskiej. Jak pan sądzi Panie Przewodniczący, mogą czuć się oszukani czy nie?
Tak zwane miasto szemrze, że na stole pojawiło się kandydowanie na prezydencki stolec w następnej kadencji. Cóż Panie Przewodniczący – mam nadzieję, że dobrze Pan to przemyślał. Bo wiara w obietnice tej ekipy nie jest – a to nie tylko moje zdanie – dowodem szczególnej roztropności.
Na koniec życzymy Panu Przewodniczącemu, by mógł już zawwsze śmiało włączyć komentarze, pod swym kolejnym autoblaskomiotnym wpisie na Facebooku.