Zmarły pasażer, mdlejące w upale kobiety i dzieci pasażerowie, zemdlona konduktorka i kierownik składu. Policja pilnująca rozwścieczonego tłumu, brak wody w toaletach, brak dachu na peronie, brak informacji: co dalej. PKP Intercity przeprasza podróżnych jadących z Katowic do Słupska i oferuje zwrot za bilety.

Do nowych szczegółów dotarła Gazeta Wyborcza. Gdy Gwarek wyjeżdżał z Ostrowa było już wiadomo, że 75 latek źle się czuje, dlatego do Pleszewa wezwano już karetkę. Okazało się jednak, że konieczna będzie karetka specjalistyczna. Pasażer stracił przytomność i pomimo późniejszej reanimacji nie udało się przywrócić mu funkcji życiowych. Śmierć pasażera, to dodatkowe godziny postoju. Prokurator musiał przesłuchać świadków, by wykluczyć tzw. udział osób trzecich. Konieczna była też dezynfekcja wagonów.

Nie koniec na tym. Upał wywołał też awarię trakcji i Gwarek utknął w wielkopolskim Rogoźnie. Tam stał kolejne godziny w upale, bez cienia, wody i jedzenia. Pomoc zorganizowały władze Rogoźna. Przez długie godziny nie było wiadomo co się dzieje, jak długo potrwa przerwa w podróży i co się w ogóle dzieje. Znów były omdlenia, rozpacz i złe emocje. Była też interwencja policji, zakończona… mandatami dla co bardziej krewkich podróżnych.

Ostatecznie pociąg dojechał do Słupska z 540 minutowym opóźnieniem. PKP przeprasza i proponuje zwrot za bilety.