Jerzy Janowicz, Kacper Żuk, Daniel Michalski, Jan Zieliński i Szymon Walków – zostali powołani przez kapitana Mariusza Fyrstenberga do reprezentacji Polski na tenisowy mecz Polska – Hongkong, który w dniach 6-7 marca odbędzie się w Kalisz Arenie.
Bilety można nabywać na www.pzt.abilet.pl/
– Bardzo się cieszymy, że Jurek wraca do reprezentacji. Będzie nie tylko wsparciem dla drużyny, ale również atrakcją dla kibiców. Jego przerwa w grze była tak długa, że zanim wróci do pełni swoich możliwości, może minąć kilka miesięcy, więc nikt nie oczekuje na cudów. I tak miłym akcentem były jego styczniowe mecze w challengerach we Francji. Nie tylko wygrał dwa spotkania, ale pokazał, że czuje głód grania. Mam nadzieję, że występ w Kaliszu doda mu trochę pewności siebie – powiedział kapitan reprezentacji Mariusz Fyrstenberg, były szósty deblista świata i finalista wielkoszlemowego US Open.
Ostatnio w reprezentacji Janowicz grał we wrześniu 2015 roku, przyczyniając się do zwycięstwa nad Słowacją w Gdyni i awansu do Grupy Światowej. Natomiast w styczniu tego roku, powrócił na kort po ponad dwuletniej przerwie w startach spowodowanej poważnymi kontuzjami. 29-letni łodzianin był już 14. tenisista w rankingu ATP World Tour, a w dorobku ma m.in. występ w wielkoszlemowym półfinale na trawiastych kortach w Wimbledonie w 2013 r. czy finał imprezy ATP Masters 100 w paryskiej hali Bercy.
– Po czterech latach wystąpię w drużynie narodowej i znowu zagram w Pucharze Davisa. Cieszę się, że wracam na korty. Za mną bardzo długa przerwa, dwa lata i trzy miesiące, to szmat czasu. W tym półtora roku bez jakichkolwiek treningów. W sumie powrót do rygoru treningowego nie był dla mnie trudny, przynajmniej nie fizycznie. Moje kolano po operacji i rehabilitacji dawało radę, powoli się adaptowało, więc w styczniu wreszcie wróciłem na korty. Gorzej tę przerwę zniosłem mentalnie, bo trudno było tak długo wytrzymać bez tenisa. Na pewno było to o wiele trudniejsze, niż w 2016 roku, kiedy przed igrzyskami w Rio miałem sześć miesięcy przerwy – powiedział Jerzy Janowicz.
– Na pewno w głowie gdzieś mam zakodowane obawy o kolano, czy wszystko będzie dobrze, dlatego też staram się bardzo spokojnie planować kolejne starty, a nie grać tydzień po tygodniu. Powoli wchodzę w rytm turniejowy, trenuję w kraju lub w Wiedniu. Układając wyjazdy liczę się z tym, że teraz podwójnie mocno będę odczuwał zmiany klimatu i czasu. Wcześniej miałem to we krwi, ale praktycznie od trzech lat nigdzie nie latałem, więc muszę na to uważać – dodał Janowicz.